Tak trudno nie pisało mi się jeszcze żadnej recenzji - prawdopodobnie dlatego, że tak mieszanych uczuć jeszcze nie miałam. Czułam zagubienie. Miłość i niechęć. Jednocześnie chciałam rzucić książką w kąt (co czasem się zdarzało) i nie odrywać się od niej, dopóki nie dotrę do ostatniej strony. Chciałam, by się nie kończyła, ale równocześnie marzyłam, by dotrzeć do końca. Gotowa byłam wszystkim odradzać ją i polecać w tej samej chwili. Szaleństwo! Dlatego też pisanie recenzji zajęło mi więcej czasu niż bym chciała. Przychodzę jednak do Was teraz i... cóż, mam nadzieję, że warto było czekać!
Bieg do gwiazd, Dominika Smoleń
Tytuł: Bieg do gwiazd
Autor: Dominika Smoleń
Liczba stron: 320
Autor: Dominika Smoleń
Liczba stron: 320
ISBN: 9788365684646
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 5 lutego 2018
Język oryginału: polski
Język oryginału: polski
Kategoria: literatura obyczajowa i romans
Cena: 34,90 zł
Ocena: 7/10
✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
"Bieg do gwiazd" to niewątpliwie pozycja, po którą warto sięgnąć z różnych powodów - zaczynając od samego faktu rodzimego autora (uważam, że warto poznać ich twórczość), a kończąc na tematyce. Romans? Obyczaj? Przede wszystkim cukrzyca, o której możemy dowiedzieć się nieco więcej, ale - i to przede wszystkim - w nieco bardziej przystępny sposób niż we wszystkich podręcznikach, ulotkach czy całej medycznej paplaninie, jaką karmią nas wszyscy dookoła. Autorka książki, Dominika, stara się pokazać czytelnikom, że życie z cukrzycą wcale nie jest takie słodkie, jak niektórym mogłoby się wydawać. Przede wszystkim autorka pokazuje, jak błędne są pytania, z którymi niejednokrotnie się spotkałam - jak dużo słodyczy musiał/a jeść, że ma cukrzycę? - czy samymi stwierdzeniami, że wystarczy ograniczyć cukier. Błędne myślenie.
Z tyłu okładki możemy przeczytać blurb, który dosyć dużo zdradza, ale jednocześnie zachęca, by poznać historię nastoletniej Ady - chociażby po to, by poznać odpowiedź na zawarte w nim pytania:
No i pozostajemy z najważniejszym pytaniem: co było w liście od babci? W ogóle wątek listów przewija się przez całą książkę, aż do samego końca. Osobiście uwielbiam wątki epistolarne, więc ode mnie duży plus. Przejdźmy jednak do pełnej recenzji...
Najważniejsze jest pierwsze wrażenie - w tym przypadku zakochałam się w okładce od pierwszego wejrzenia. Tam wszystko do siebie pasuje - motyw gwiazd, dziewczyna ukryta w ciemności, piękny minimalizm. Do tego wszystkiego jest to niesamowicie fotogeniczna książka, chociaż samo stwierdzenie brzmi dosyć śmiesznie. Każdy rozdział jest opatrzony innym, pasującym do treści cytatem oraz ikoną koperty, tuszu i pióra - idealnego nawiązania do wcześniej wspomnianych listów. Całość - na moje nieszczęście - napisana jest w pierwszej osobie. Cóż, nie jest to moja ulubiona narracja.
Główną bohaterkę, Adriannę, poznajemy w dzień wypisu ze szpitala psychiatrycznego. Najbardziej uderzył we mnie brak wsparcia dla dziewczyny - teraz nie ma już nikogo, kto byłby przy niej i pomógł w normalnym funkcjonowaniu. Pozostawiona sama sobie nie ma siły i chęci do walki ze wszystkimi przeciwnościami. Wsparcie bliskich osób - bez względu na sytuację, w której człowiek się znajduje - jest nieocenione i ważne. Ada go nie ma. Jest skazą na perfekcyjnym wyglądzie rodziny. Chora. Niechciana. Będąca swego rodzaju porażką wychowawczą, klęską, powodem do wstydu. Zamiast pomocy dostaje odrzucenie i niechęć, a chociaż wydaje się to być wręcz niewiarygodne to - niestety - zdarza się zbyt często. Bo co ludzie powiedzą...
I chociaż to nie zgrzytało mi za bardzo, to jednak są rzeczy, które dużo bardziej mi przeszkadzały - jedną z nich jest styl autorki (oraz pojawiające się błędy różnego typu), a drugą nagromadzenie różnego rodzaju wątków i problemów pozostałych bohaterów. Jestem pewna, że wiem, jaki był tego cel i naprawdę to doceniam, ale zaledwie trzysta stron i tyle problemów to, no cóż, albo za dużo albo za mało, zależy z której strony spojrzeć. Nie mogę jednak o nich szerzej opowiedzieć, by - no cóż - nie spojlerować. Skupię się jednak na stylu i błędach. Łapcie cytat, który najbardziej mnie rozdrażnił:
Zwróciliście uwagę, że ten cytat to JEDNO zdanie? Już pomijając długość tego zdania jest ono zwyczajnie złe, a ja poczułam się, jakby autorka próbowała z czytelnika zrobić idiotę. Kto mówi albo myśli w ten sposób? Odpowiednie specyfiki o pięknych zapachach oraz te chemikalia brzmią sztucznie i nieco irracjonalnie. Nie szło powiedzieć, że to żel pod prysznic? Pianka? Scrub do ciała, masło, galaretka... Jest mnóstwo konsystencji tych "specyfików", ale raczej nikt nie myśli o nich w ten sposób... Autorka dosyć często, niestety, używa takich zwrotów. Wierzę, że chodzi tutaj o brak powtórzeń, ale jest dużo innych synonimów, które aż tak nie bolą czytelnika. Co dalej? Nieco drażniły mnie częste zwroty opisujące bohaterów - matka Ady była rodzicielką, a jej przyjaciółka Lena rudowłosą, przyjaciel - blondynem. Kto myśli o bliskich w ten sposób? Rudowłosa, blondynka, blondyn, blond przyjaciel... To wszystko dalej brzmi sztucznie, podobnie jak część dialogów. Mojego "ulubionego" nie dodam, bo znajomi twierdzą, że to spoiler, ale łapcie ten:
Być może w tym przypadku czepiam się za bardzo, ale niestety większość z tych dialogów (łącznie z tym powyższym) brzmią dla mnie niebywale sztucznie, wręcz papierowo. Wydaje mi się, że przez całą książkę ani razu autorka nie pozostawiła wypowiedzi bohatera bez opisu. Zawsze musi być coś - kolejne przemyślenie bohaterki, wykonywana czynność, zdarzenie. Coś. Poza tym ten baton nieco mnie rozłożył. Kiepsko nazwać go posiłkiem, ale kiedy ktoś twierdzi, że żuje kawałek słodkości to ja dziękuję, wychodzę.
Bieg do gwiazd to druga książka Dominiki Smoleń. Pierwsza, Cena naszych pragnień została wydana w 2015 roku, a ja chyba chciałabym po nią sięgnąć, żeby móc porównać czy zmienił się styl pisania autorki, a jeśli tak (w co wierzę) to jak bardzo.
Bieg do gwiazd to historia bliska autorce - nie dlatego, że sama ją napisała, ale dlatego, że - podobnie jak główna bohaterka - Dominika od lat choruje na cukrzycę typu I. W książce widać, że nie był to tylko odpowiednio zrobiony research, ale również osobiste przeżycia, dzięki czemu naprawdę daje do myślenia. Jako ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z cukrzycą tego typu poczułam się naprawdę uświadomiona w wielu kwestiach - przede wszystkim w codziennym życiu z pompą insulinową, ciągłego obliczania, a także ewentualnych kwestii związanych z ciążą, o których główna bohaterka również opowiada w swej narracji. Na swój sposób historia Ady była mi tak samo bliska, jak daleka. Wzbudziła niesamowicie sprzeczne emocje, chociaż słyszałam, że tak być powinno.
Jako iż jest to książka dotycząca poważnej choroby (czy nawet chorób) jednocześnie bałam się i liczyłam na to, że będę na nią reagować podobnie jak na Gwiazd naszych wina Johna Greena. Niestety, łzy napłynęły mi do oczu zaledwie na dwóch czy trzech stronach, a i nie jestem pewna czy była to kwestia wzruszenia czy atakującej mnie alergii. Nie mniej książka wzbudziła we mnie skrajne emocje, od euforii poprzez gniew i irytację aż do smutku.
A na zakończenie łapcie jedno ze zdjęć z mojego instagrama wraz z moim ulubionym cytatem z książki. Jest perfekcyjnie życiowy:
Ocena: 7/10
✰✰✰✰✰✰✰
"Byłam jak bezpański pies, który musiał nauczyć się radzić sobie sam i przez całe życie udawać, tylko dlatego, że ludzie wokół czegoś oczekiwali."
"Bieg do gwiazd" to niewątpliwie pozycja, po którą warto sięgnąć z różnych powodów - zaczynając od samego faktu rodzimego autora (uważam, że warto poznać ich twórczość), a kończąc na tematyce. Romans? Obyczaj? Przede wszystkim cukrzyca, o której możemy dowiedzieć się nieco więcej, ale - i to przede wszystkim - w nieco bardziej przystępny sposób niż we wszystkich podręcznikach, ulotkach czy całej medycznej paplaninie, jaką karmią nas wszyscy dookoła. Autorka książki, Dominika, stara się pokazać czytelnikom, że życie z cukrzycą wcale nie jest takie słodkie, jak niektórym mogłoby się wydawać. Przede wszystkim autorka pokazuje, jak błędne są pytania, z którymi niejednokrotnie się spotkałam - jak dużo słodyczy musiał/a jeść, że ma cukrzycę? - czy samymi stwierdzeniami, że wystarczy ograniczyć cukier. Błędne myślenie.
Z tyłu okładki możemy przeczytać blurb, który dosyć dużo zdradza, ale jednocześnie zachęca, by poznać historię nastoletniej Ady - chociażby po to, by poznać odpowiedź na zawarte w nim pytania:
Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?
Cukrzyca. Słowo, które zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy klątwa?
Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami.
Bieg do gwiazd to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.
No i pozostajemy z najważniejszym pytaniem: co było w liście od babci? W ogóle wątek listów przewija się przez całą książkę, aż do samego końca. Osobiście uwielbiam wątki epistolarne, więc ode mnie duży plus. Przejdźmy jednak do pełnej recenzji...
Najważniejsze jest pierwsze wrażenie - w tym przypadku zakochałam się w okładce od pierwszego wejrzenia. Tam wszystko do siebie pasuje - motyw gwiazd, dziewczyna ukryta w ciemności, piękny minimalizm. Do tego wszystkiego jest to niesamowicie fotogeniczna książka, chociaż samo stwierdzenie brzmi dosyć śmiesznie. Każdy rozdział jest opatrzony innym, pasującym do treści cytatem oraz ikoną koperty, tuszu i pióra - idealnego nawiązania do wcześniej wspomnianych listów. Całość - na moje nieszczęście - napisana jest w pierwszej osobie. Cóż, nie jest to moja ulubiona narracja.
Główną bohaterkę, Adriannę, poznajemy w dzień wypisu ze szpitala psychiatrycznego. Najbardziej uderzył we mnie brak wsparcia dla dziewczyny - teraz nie ma już nikogo, kto byłby przy niej i pomógł w normalnym funkcjonowaniu. Pozostawiona sama sobie nie ma siły i chęci do walki ze wszystkimi przeciwnościami. Wsparcie bliskich osób - bez względu na sytuację, w której człowiek się znajduje - jest nieocenione i ważne. Ada go nie ma. Jest skazą na perfekcyjnym wyglądzie rodziny. Chora. Niechciana. Będąca swego rodzaju porażką wychowawczą, klęską, powodem do wstydu. Zamiast pomocy dostaje odrzucenie i niechęć, a chociaż wydaje się to być wręcz niewiarygodne to - niestety - zdarza się zbyt często. Bo co ludzie powiedzą...
I chociaż to nie zgrzytało mi za bardzo, to jednak są rzeczy, które dużo bardziej mi przeszkadzały - jedną z nich jest styl autorki (oraz pojawiające się błędy różnego typu), a drugą nagromadzenie różnego rodzaju wątków i problemów pozostałych bohaterów. Jestem pewna, że wiem, jaki był tego cel i naprawdę to doceniam, ale zaledwie trzysta stron i tyle problemów to, no cóż, albo za dużo albo za mało, zależy z której strony spojrzeć. Nie mogę jednak o nich szerzej opowiedzieć, by - no cóż - nie spojlerować. Skupię się jednak na stylu i błędach. Łapcie cytat, który najbardziej mnie rozdrażnił:
"Tuż po obiedzie zaczęłam jednak przygotowania - wzięłam prysznic, dokładnie czyszcząc każdy zakamarek swojego ciała odpowiednimi specyfikami o pięknych zapachach, uważając przy tym, żeby żaden z tych chemikaliów nie został użyty na tatuaż, umyłam włosy ulubionym szamponem, później wysuszyłam je, dokładnie rozczesałam i włączyłam lokówkę."
Zwróciliście uwagę, że ten cytat to JEDNO zdanie? Już pomijając długość tego zdania jest ono zwyczajnie złe, a ja poczułam się, jakby autorka próbowała z czytelnika zrobić idiotę. Kto mówi albo myśli w ten sposób? Odpowiednie specyfiki o pięknych zapachach oraz te chemikalia brzmią sztucznie i nieco irracjonalnie. Nie szło powiedzieć, że to żel pod prysznic? Pianka? Scrub do ciała, masło, galaretka... Jest mnóstwo konsystencji tych "specyfików", ale raczej nikt nie myśli o nich w ten sposób... Autorka dosyć często, niestety, używa takich zwrotów. Wierzę, że chodzi tutaj o brak powtórzeń, ale jest dużo innych synonimów, które aż tak nie bolą czytelnika. Co dalej? Nieco drażniły mnie częste zwroty opisujące bohaterów - matka Ady była rodzicielką, a jej przyjaciółka Lena rudowłosą, przyjaciel - blondynem. Kto myśli o bliskich w ten sposób? Rudowłosa, blondynka, blondyn, blond przyjaciel... To wszystko dalej brzmi sztucznie, podobnie jak część dialogów. Mojego "ulubionego" nie dodam, bo znajomi twierdzą, że to spoiler, ale łapcie ten:
"Blondyn podał mi jeden baton, a sam otworzył sobie taki sam i od razu go ugryzł.
- Smacznego - rzuciłam, otwierając opakowanie, by również móc zacząć posiłek.
- Wzajemnie - odpowiedział mi niewyraźnie, gdyż żuł wtedy kawałek słodkości.
Nie minęło zbyt wiele czasu, nim z batonów przerzuciliśmy się na jedzenie chipsów i wesołą dyskusję na temat tego, na jaki film powinniśmy pójść."
Być może w tym przypadku czepiam się za bardzo, ale niestety większość z tych dialogów (łącznie z tym powyższym) brzmią dla mnie niebywale sztucznie, wręcz papierowo. Wydaje mi się, że przez całą książkę ani razu autorka nie pozostawiła wypowiedzi bohatera bez opisu. Zawsze musi być coś - kolejne przemyślenie bohaterki, wykonywana czynność, zdarzenie. Coś. Poza tym ten baton nieco mnie rozłożył. Kiepsko nazwać go posiłkiem, ale kiedy ktoś twierdzi, że żuje kawałek słodkości to ja dziękuję, wychodzę.
Bieg do gwiazd to druga książka Dominiki Smoleń. Pierwsza, Cena naszych pragnień została wydana w 2015 roku, a ja chyba chciałabym po nią sięgnąć, żeby móc porównać czy zmienił się styl pisania autorki, a jeśli tak (w co wierzę) to jak bardzo.
Bieg do gwiazd to historia bliska autorce - nie dlatego, że sama ją napisała, ale dlatego, że - podobnie jak główna bohaterka - Dominika od lat choruje na cukrzycę typu I. W książce widać, że nie był to tylko odpowiednio zrobiony research, ale również osobiste przeżycia, dzięki czemu naprawdę daje do myślenia. Jako ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z cukrzycą tego typu poczułam się naprawdę uświadomiona w wielu kwestiach - przede wszystkim w codziennym życiu z pompą insulinową, ciągłego obliczania, a także ewentualnych kwestii związanych z ciążą, o których główna bohaterka również opowiada w swej narracji. Na swój sposób historia Ady była mi tak samo bliska, jak daleka. Wzbudziła niesamowicie sprzeczne emocje, chociaż słyszałam, że tak być powinno.
Jako iż jest to książka dotycząca poważnej choroby (czy nawet chorób) jednocześnie bałam się i liczyłam na to, że będę na nią reagować podobnie jak na Gwiazd naszych wina Johna Greena. Niestety, łzy napłynęły mi do oczu zaledwie na dwóch czy trzech stronach, a i nie jestem pewna czy była to kwestia wzruszenia czy atakującej mnie alergii. Nie mniej książka wzbudziła we mnie skrajne emocje, od euforii poprzez gniew i irytację aż do smutku.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję samej autorce oraz wydawnictwu Szara Godzina.
A na zakończenie łapcie jedno ze zdjęć z mojego instagrama wraz z moim ulubionym cytatem z książki. Jest perfekcyjnie życiowy:
0 Komentarze