Plotki rozchodzą się z prędkością światła, prawda? A wiecie jak fajnie się ich słucha, gdy zna się jakąś część prawdy?
POLICYJNA OBŁAWA
czyli PLOTKA RODZI PLOTKĘ
No i stało się. Znacie te wszystkie pościgi z amerykańskich filmów akcji? Policja goni samochód z zamaskowanymi bandytami, dochodzi do strzelaniny, giną (albo i nie) niewinni ludzie, policja dojeżdża do pewnego momentu, robi obławę i... oczywiście łapie bandytów! Znacie? Na pewno, w końcu tyle tych filmów już było. Też znam, lubię zresztą amerykańskie kino akcji. Nigdy jednak nie sądziłam, że ta Ameryka będzie się działa pod moim blokiem. Chociaż nie przesadzajmy - Ameryka by była, gdyby policja była nieco skuteczniejsza.
Poniedziałek, 22 lutego,
godzina czwarta rano. Każdy normalny, szanujący się człowiek na
zwolnieniu lekarskim jeszcze śpi. Przynajmniej przez kolejne trzy do
pięciu godzin. Każdy normalny człowiek jednak budzi się, gdy tuż pod
jego blokiem dochodzi do osiemnastu strzałów z broni palnej. Prawda?
Tak, to by potwierdzało teorię normalności i fakt, że do takiej osoby
dużo mi brakuje, bo gdy w nocy z niedzieli na poniedziałek coś takiego
miało miejsce z dziesięć to piętnastu metrów od mojego domu, ja sobie
grzecznie spałam, jeszcze przez następne dwie godziny. Kto by się
przejmował strzałami i policją na sygnale. W sumie dzień jak co dzień,
nawet jeśli nie możesz wyjechać ze swojego osiedla, nie mówiąc już o
tym, że nie możesz wjechać na swoje osiedle, bo spory odcinek drogi
blokuje z dziesięć radiowozów, a przynajmniej pięć do siedmiu. I dwie
kamery, tego jestem pewna. Na pewno bardziej pewna tego niż faktu, że
już nic mnie nie zdziwi - okazało się, że z dnia na dzień coś może mnie
zadziwić. To samo w sobie jest niesamowite.
Zaskakująca
jest również plotka. To zjawisko, które potrafi przerazić. Dlaczego? Bo
rozprzestrzenia się z prędkością światła. Do godziny jedenastej znałam
już kilka wersji:
pierwsza: było trzydzieści strzałów, jak z karabinu maszynowego;
druga: było osiemnaście strzałów, to była wymiana ognia;
trzecia: zostały zniszczone trzy samochody plus radiowóz;
czwarta: zostały zniszczone dwa samochody plus radiowóz;
piąta: to byli złodzieje samochodów, uciekali kradzionym volkswagenem golfem;
szósta: samochód wcale nie był kradziony;
siódma: samochody na parkingu zostały zniszczone przez kule z pistoletu złodziei;
ósma: to wszystko działo się w niedzielę!
Plus
jeszcze kilka innych się pojawiło. Niestety, nie wszystkie mogę
potwierdzić i nie znam wszystkiego - po pierwsze, spałam, a po drugie, z
kulami ciężko było lecieć rano i oglądać. No i pół dnia spędziłam w
przychodni, ale nie dowiedziałam się niczego nowego, bo orteza jak była
tak jest. I jeszcze trochę, niestety, pozostanie. Się chciało - się ma.
Najbardziej
chyba rozbawiła mnie wypowiedź mężczyzny, który stwierdził, że wszystko
to działo się wczoraj i była wielka strzelanina na całej ulicy. Równie
zabawny był fragment artykułu na jednej ze stron internetowych, gdzie
przyrównali ten cały pościg, obławę, strzelaninę czy jak to tam inaczej
nazywają w internecie, do gangsterskich porachunków rodem z Ameryki.
Tak, tylko tam na pewno pojawiłby się Tomy Lee Jones i złapałby bandytę
raz dwa, nie pozwalając im uciec, a już na pewno nie tłumacząc się, że
nie powinno się ścigać za wszelką cenę. A za jaką, przepraszam?
Strzeliliśmy (i trafiliśmy w oponę przypadkowego, grzecznie stojącego na
parkingu samochodu), ale nie trafiliśmy w tego, w którego powinniśmy,
więc w sumie skończmy pościg, bo i tak nie damy rady złapać samochodu.
Nie żeby coś, ale tak to trochę wygląda. A szkoda.
Chodzi mi jednak o zjawisko plotki. Ktoś coś usłyszał - strzały i policję - a potem zaczęło to krążyć, zmieniając swoją formę. To jak z zabawą w głuchy telefon - pierwsza osoba podaje informację na ucho drugiej, druga trzeciej, trzecia czwartej... I jak w końcu ta ostatnia na głos mówi to, co usłyszała - ale to już nie jest pierwotna informacja, bo powtórzona kilkanaście razy traci na wartości i przede wszystkim na sensie. Jestem prawie pewna, że każdy z Was przynajmniej raz spotkał się z czymś takim, albo chociaż raz grał w głuchy telefon.
Chodzi mi jednak o zjawisko plotki. Ktoś coś usłyszał - strzały i policję - a potem zaczęło to krążyć, zmieniając swoją formę. To jak z zabawą w głuchy telefon - pierwsza osoba podaje informację na ucho drugiej, druga trzeciej, trzecia czwartej... I jak w końcu ta ostatnia na głos mówi to, co usłyszała - ale to już nie jest pierwotna informacja, bo powtórzona kilkanaście razy traci na wartości i przede wszystkim na sensie. Jestem prawie pewna, że każdy z Was przynajmniej raz spotkał się z czymś takim, albo chociaż raz grał w głuchy telefon.
Nawet radio, telewizja i internet zawiódł - każda strona podawała inną informację. Najzabawniejszy był jednak opis rodem z filmów akcji, z gangsterskim pościgiem. Wszystko fajnie, ale niestety - wciąż jesteśmy w Polsce i raczej się z niej nie ruszamy. Złodzieje (a może i nie) raczej też nie, nawet jeśli mieli zagraniczne blachy (co poddane jest sporej wątpliwości).
A co z plotką? Prawdę wiedzą tylko Ci, których to dotyczy - dokładniej to ludzi, którzy uciekali samochodem i policji, która ich goniła. Cała reszta - osoby, które ewentualnie to widziały, ci, którzy to słyszeli, a także ci, którym samochody zniszczyli - nie jest w stanie poznać całej prawdy. Bo z plotką już tak bywa, zawsze i wszędzie. Tylko ci, których plotka dotyczy, wiedzą jaka jest prawda. Cała reszta działa tylko na domysłach, na ewentualnych wspomnieniach, na słowach wyrwanych z kontekstu. Czasem mam wrażenie, że ludzi nie interesuje prawda. To trochę na zasadzie nie ważne co, ważne, że gadają - taki naród, co poradzić.
Plotkują wszyscy - ja, Ty, ta pani, która pracuje w kiosku. Plotkują babcie na targu i ekspedientki w sklepie. Plotkują pielęgniarki w przychodni i lekarze w szpitalu. Plotkuje cały świat, nawet Ci, którzy uważają, że się tym brzydzą. Każdemu z nas przynajmniej raz w życiu zdarzyło się podać dalej jakąś niesprawdzoną informację, czasem robimy to zupełnie nieświadomie. Dlaczego? Bo taka jest nasza natura, ludzie lubią opowiadać dalej, nawet jeśli to, co mówią, nie jest prawdziwe. Tacy już jesteśmy, możemy tylko z tym walczyć, ale nigdy się tego nie wypleni ze społeczeństwa. Nie ma takiej możliwości.
A co z plotką? Prawdę wiedzą tylko Ci, których to dotyczy - dokładniej to ludzi, którzy uciekali samochodem i policji, która ich goniła. Cała reszta - osoby, które ewentualnie to widziały, ci, którzy to słyszeli, a także ci, którym samochody zniszczyli - nie jest w stanie poznać całej prawdy. Bo z plotką już tak bywa, zawsze i wszędzie. Tylko ci, których plotka dotyczy, wiedzą jaka jest prawda. Cała reszta działa tylko na domysłach, na ewentualnych wspomnieniach, na słowach wyrwanych z kontekstu. Czasem mam wrażenie, że ludzi nie interesuje prawda. To trochę na zasadzie nie ważne co, ważne, że gadają - taki naród, co poradzić.
Plotkują wszyscy - ja, Ty, ta pani, która pracuje w kiosku. Plotkują babcie na targu i ekspedientki w sklepie. Plotkują pielęgniarki w przychodni i lekarze w szpitalu. Plotkuje cały świat, nawet Ci, którzy uważają, że się tym brzydzą. Każdemu z nas przynajmniej raz w życiu zdarzyło się podać dalej jakąś niesprawdzoną informację, czasem robimy to zupełnie nieświadomie. Dlaczego? Bo taka jest nasza natura, ludzie lubią opowiadać dalej, nawet jeśli to, co mówią, nie jest prawdziwe. Tacy już jesteśmy, możemy tylko z tym walczyć, ale nigdy się tego nie wypleni ze społeczeństwa. Nie ma takiej możliwości.
0 Komentarze